Co by się stało, gdybyś obudził się pewnego dnia obok agenta CIA, zamiast swojego partnera? Co by było, gdy by w samym środku burzy zbrodni pojawiła się twoja druga połówka? Czy bardzo będziesz miał przekichane? Zwłaszcza, że przy sposobności wyjdą wszystkie twoje lewe zagrywki i ściemy... Kim ty tak naprawdę jesteś? Odpowiedź nie nadchodzi, bo zostałeś wcześniej dobrze trafiony. Krew pulsuje ci w skroniach, a pytanie "czy kochasz" nasuwa się samo na usta. Czy miłość jest ponad kłamstwa? To się okaże.

ROZDZIAŁ 1 - SŁABOŚCI

Autor: Bunko / 4 komentarze / Edit post
Wrócił z pracy jak zawsze, to w zwyczaju miał robić, około dwudziestej pierwszej wieczorem. Wszedł cicho jak mysz, nie chcąc obudzić Miriam.

Bezszelestnie rozebrał buty i zbędną odzież. Następnie przeciął przedpokój i salon, żeby znaleźć się w łazience. Tam, obmył twarz zimną wodą. Spojrzawszy w lustro, zobaczył zmęczonego, na oko dwudziestoośmioletniego mężczyznę, jego zielone oczy zawsze patrzyły czule, łagodnie i wiernie, aż chciałoby się w nie wskoczyć i w nich utonąć.

Ale lubił od czasu do czasu kokietować, drażnić i flirtować. Taki już był.

Ambiwalentny.

Pomimo to uczucia do Miriam nigdy mu się nie zmieniły. 

Kochał się w najwspanialszej kobiecie pod słońcem i nie istniały słowa, żeby opisać te wszystkie uczucia jakie targały nim do tej rudowłosej ślicznotki. Nie umiał wyjaśnić tych fikołków, które wykonywał jego żołądek, gdy myślał o niej, tego szybszego bicia serca, przyśpieszonego pulsu, tej niebezpiecznie pulsującej żyły na skroni. Nie umiał opowiedzieć o tęsknocie, która pojawiała się cztery minuty po tym jak wyjeżdżał w delegacje. Tylko myślał o jej dotyku, ustach... W jego piersi biło serce tylko dla niej. Kochał ją tak jak na początku.

Gdy zapalił światło w kuchni, mógł spostrzec zarysowaną lekko, sylwetkę kobiety na łóżku, przez smugę rzuconą w kuchence, jednak jej nie spostrzegł. Zrzucił winę na zmęczenie. Niemniej jednak za parę minut uznał, że jest za cicho.

Gdy podszedł pod łóżko, które okazało się być nawet nie rozłożone, ujrzał pustkę. Miriam nie było ani na pościeli ani w mieszkaniu. Gdy próbował się do niej dodzwonić, dzwonek jej komórki rozbrzmiał echem w salonie i zostawił wibracje na stoliku.

Za kilka minut stał już pod innym mieszkaniem i dzwonił do jego drzwi. Był jeszcze całkiem spokojny.
-Cześć, Natalie. - przywitał się, łapiąc dech. Blondynka, która stanęła w drzwiach, niewyraźnie się uśmiechnęła. - jest u ciebie Myri? - zapytał po chwili, gdy opadł mu puls.

-Nie, nie ma jej tutaj... - odparła niezbyt przekonywająco. Marco najpierw chciał odejść i odpuścić, ale dobrze wiedział, że ona tam jest. Gdzie indziej by poszła, jak nie do swojej starszej siostry?

Na wstępie robił ruchy jakby kierował się do wyjścia, ale ostatecznie nie przesunął się od drzwi i znowu się odezwał.
-Miriam! Wiem, że tam jesteś! - leciutko podniósł głos. - proszę, o co chodzi!?

Natalie Clark była bezradna, nie miała pomysłu, co ma mu powiedzieć, żeby sobie poszedł. Wiedziała również, że Marcus nie należy do facetów lekkomyślnych, dlatego nie odczuwała jakiegoś strachu czy lęku przed nim, ale aczkolwiek musiała coś mu odpowiedzieć.
-Wybacz, Marcus, ale jej tutaj naprawdę nie ma. - odezwała się szeptem.

Nie lubiła, gdy znajdowała się pomiędzy młotem, a kowadłem. Miriam była jej siostrą, której oddałaby wszystko, nawet pozwoliłaby się za nią pokroić, jednak Marco także zajmował szczególne miejsce w jej sercu - jako partner życiowy swojej siostry, któremu - mimochodem, nie miała nic do zarzucenia.

Nie mogła podjąć żadnej słusznej decyzji na ten moment, bo siostra nie zdążyła jej jeszcze nic powiedzieć przez towarzyszący jej płacz, a on już przyszedł. I czekał tuż za drzwiami.

Myślała, że zaraz desperacja i ta beznadziejna sytuacja bez wyjścia spowoduje, rozdarcie jej serca, walącego już jak dzwon w jej piersi.
-Miriam! Co się stało?! Wbrew pozorom mam jakieś uczucia i martwię się o ciebie! - starał się przekrzyczeć drzwi, które ich dzieliły.

Wbrew pozorom.
Miriam grobowo opierała mur z drzwi z drugiej strony, słysząc każde jego słowo.

Lecz nie miała najmniejszej ochoty oglądać jego pary zakłamanych - aczkolwiek - pięknych oczu. Niech idzie do diabła, skurwiel. - myślała, zaciskając ze złości pięści, a z desperacji, powieki z pod których wypływały co jakiś czas grochowe łzy.

-Proszę cię, Marco... - Talie w końcu dała za wygraną, nie była dobrą aktorką, lecz pragnęła, żeby odszedł, chciała zaproponować, ranek jako odpowiedniejszy czas na rozmowę. W końcu powiedzenie, że lepiej przespać się z czymś, by podjąć odpowiednią decyzje, nie wzięło się znikąd.
-Natalie, nie odejdę stąd, dopóki z nią nie porozmawiam.
-To chyba będziesz musiał przesiedzieć tutaj całą noc. - wyrwało się starszej siostrze, po czym posłała mu przepraszający uśmiech.

Ale znała swoją siostrę, z byle powodu nie zrobiłaby takiej wrzawy. Musiało się na prawdę coś stać.
Marco był bezsilny wobec humorku swojej żony, nawet nie przypuszczał, że zalążkiem do zaistniałeś sytuacji był on sam...
-Miriam, proszę cię kończ te wygłupy... - powiedział nieco ciszej, równocześnie jakby nie chciał, żeby to usłyszała. - porozmawiajmy jak dorośli ludzie.

Kobieta nagle poczuła jak gotuje się w niej jak woda w czajniku, kto tu się wygłupia i bawi w jakieś zasrane gierki?

Prawie brutalnie, zaślepiona złością, przesunęła Natalie od drzwi i stanęła oko w oko z Marco. Mężczyźnie z automatu rozbłysnęły oczy na jej widok, tak bardzo stęsknił się za jej obliczem, momentalnie wyciągnął ręce, żeby obłapić jej drobne ciało jak ośmiornica błoniastymi ramionami. Pragnął pogładzić jej delikatny, finezyjnie upiększony piegami policzek, których nie znosiła, a które on w pierwszej kolejności w niej pokochał... Ale kobieta odczuwała inne pragnienia niż on. Na jego dotyk zareagowała błyskawicznie.

-Nie dotykaj mnie! - warknęła, odpychając go najmocniej jak tylko umiała.

Posiadała czysto teoretyczny wachlarz sposobów jak mogłaby zakończyć tą grę, jednak mimo wszystko - nadal darzyła go głębokim uczuciem. Ostatecznie postanowiła, że załatwi to zawodowo, bez żadnych kompromisów i babskich łez (które już się polały, ale on o tym nie wiedział).
-Posłuchaj... - zaczął pierwszy, chciał wszystko załatwić czułym tonem... Zbyt długo była głupia.

-Nie, to ty posłuchaj. - przerwała bestialsko. - Masz mi coś do powiedzenia? - zapytała, taksując go surowym wzrokiem.
-Eee, nie, chyba nie. - zrobił osłupiałą minę i wsadził ręce do kieszeni.

Miriam ścigała go oczami jak przestępce.

Wzrok jej był przepełniony goryczą, oziębłością, wrogością. Jej sama postura ciała już wiele mówiła: założone bojowo ręce na piersi i zaciśnięta szczęka, gotowa do gryzienia.
-No chyba nie jesteś zazdrosna! - westchnął z głupią miną, jakby kobieta żywiła się bezpodstawną zazdrością, ale w pewnym stopniu - podobało mu się to, to dawało mu satysfakcję czy bezpieczną pozycje.

Nagle z największą gwałtownością i złością przywarła mu do piersi kawałek papierku, co go jeszcze bardziej otrzeźwiło, można było by rzec, że nawet go to zabolało.
-Czytaj. - nakazała równocześnie.

Na początku go to bawiło, ale z każdym następnym słowem jego mina przybierała diametralnie inny kształt. Zaczął nerwowo jeździć ręką po karku i drapać się za uchem.Gdy za moment otworzył usta, już nie był w tym samym nastroju, wówczas tutaj przychodząc.

-Myślałem, że ufamy sobie. - odezwał się z mocną pretensją. - i nie czytamy swojej korespondencji...

Teraz on chciał coś zdziałać, obrzucając ją ostrym spojrzeniem, jednak nic tym nie wskórał.
-Przestraszyłam się! Dobra? Bo jestem twoją żoną i chyba mam jakieś, chociaż najmniejsze prawo martwić się o twoją rodzinę!? - wybuchnęła. Wyrzucała z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego, a Marcus podparł boki i nic nie powiedział. Totalnie go zatkało, nie wiedział, że kiedyś znajdzie się w takiej żenującej sytuacji.
-Kochanie, posłuchaj... - znowu ten sam ton.

Ton: lekko zachrypnięty, pomiędzy szeptem a mruczeniem. Marcus doskonale wiedział, jak się zachować, niby lekko, można było spostrzec jego zachwianie na gruncie rzeczy, niemniej jednak potrafił wytrzymać próbę czasu i nic nie zdołało naruszyć jego autokontroli i ładu duchowego. Był spokojny, w inny sposób odbierała to Miriam. Trzęsła się, a podłoga kołysała się jej pod stopami. Nawet nie wiedziała czy to z zimna czy bezradności, a może z głodu? W końcu nic nie jadła.

-Ale to nie wszystko, Marcus. - przełknęła ślinę, wiedziała, że to tym bardziej go zdenerwuje. - byłam dzisiaj w twojej firmie i wiesz, co?

Tymczasem Marcus przygryzł dolną wargę i wbił wzrok gdzieś w ziemię, jakby szukał tam niezawodnego kłamstwa, które mógłby rzucić jej w twarz.
-NIE MAJĄ ŻADNEGO PRACOWNIKA, który nazywałby się Marcus Russell! A to niespodzianka, co? - zakpiła.

Złość zaczynała powoli odpływać jak na morzu się dzieję w trakcie odpływu, a na jej miejsce zbliżała się już bezsilność. W pierwszej kolejności zawitała do kącików oka - natychmiast zebrała je brzegiem kciuka. Dlaczego?

 Należy nigdy nie okazywać słabości silniejszym od siebie.

-Ale to nie tak jak myślisz.- zdołał tylko wydukać.

-To jak? Dowiaduję się, że umiera twoja siostra o której nie miałam pojęcia, a potem twoja praca, która okazuje się zwykłą przykrywką. I ty mi powiesz, że to nie tak?! Chyba sobie kpisz.
-Wyjaśniłbym ci wszystko, ale nie mogę.
-Bo co? - podniosła brew coraz bardziej zbita z tropu.- jak mi powiesz, to będziesz musiał mnie zabić? - w dalszym ciągu drwiła z jego odpowiedzi.

Znowu to samo nerwowe jeżdżenie po karku.
-No, coś w ten deseń.

Miriam roześmiała się gorzko i zrobiła grymas, który mówił za siebie: masz mnie za idiotkę czy co, do kurny nędzy?

-Kochanie, wróć ze mną do domu, tam na spokojnie porozmawiamy. - chciał ją złapać za rękę - nieudolnie.
-Nie. – wyrwała się. – kim ty w ogóle jesteś?! – szeptała beznadziejnie. - nie znam cię.

Marcus bezradnie wsadził ręce do swoich jasnych dżinsowych spodni, w które wsadzona była koszula w szachownicę. Miał twarz cierpiącego – dosłownie, już prawie wydał się jego największy sekret, który ukrywał przez te wszystkie lata znajomości. Nawet nie przypuszczał, że może kiedyś dojść do takiej sytuacji…

Jednakże Miriam nie była głupia, a już wcześniej zaczęła coś podejrzewać, jednak wtedy udało mu się wyjść z tego obronną ręką, bo nie miała dowodów, a teraz? Jak było tym razem?

Miriam założyła ręce na piersi, jedną ręką podpierając czoło, gdy z pod powiek płynął strumień łez. Nie umiała ich zatrzymać, jak długo mogła ukrywać własne uczucia? Złość już dawno poszła w cień... W myślach towarzyszyło jej puste i głuche cierpienie, bo najgorsze było to, że go kochała. To nawet za mało powiedziane! On był jej nadzieją, wiarą w nieznaną przyszłość. Tam też był azyl. Azyl rozciągający się w jego ramionach, w których zawsze mogła czuć się bezpiecznie... A co ze wspomnieniami?

Tyle chwil razem spędzonych... Przez głowę kobiety przebiegały jak kadry z filmu wszystkie najpiękniejsze fragmenty ze wspólnego życia, jakby zaraz miała umrzeć. Tak, nie potrafiłaby bez niego przeżyć, chociaż jednego dnia z myślą, że już nigdy go nie zobaczy, nie dotknie, nie skosztuję, nie powącha... Ale to nie było najgorsze! Dostała wyrzutów sumienia, że to przez nią. Przez nią oficjalnie "my" stanie się samotnie stojącym wykładnikiem "ty", "ja".

W końcu mogła i tym razem rzucić to w zapomnienie.

Może powinna się jeszcze wycofać? "zapomnijmy o tym, nie wracajmy do tego, niech będzie tak jak było".

Czy było warto próbować? Chciała znowu znaleźć się w jego otchłani miłości.

-Miriam, słuchaj... - zaczął, patrząc na nią takim wzrokiem, że chciało się jej jeszcze bardziej płakać. - proszę, wróć ze mną do domu, wtedy... - zawahał się, świdrując wzrokiem ścianę. -... wszystko ci powiem, ale teraz proszę, chodź, późno już. I nie płacz, ok? Wiesz jak nie mogę patrzeć na kobiece łzy...
-Ale powiedź, że to nieprawda. Pracujesz w tamtej firmie, ale komputer się pomylił.
-Komputery nigdy się nie mylą, Em. - rzucił ze smutną miną. Za kilka minut, Miriam posłuchała serca. Zgodziła się z nim wrócić do domu, jednak miała plan, który zaplanował rozum i jego bliski kuzyn - rozsądek. Kobieta zebrała się w garść i pozwoliła, by do jej umysłu doszły myśli o najgorszym, najokrutniejszym możliwym przebiegu wydarzeń. Wszakże wynikało z tego, że nie wiedziała za kogo wyszła za mąż. Czy można było odeprzeć atak obłędu w takiej sytuacji?
-Wezmę tylko rzeczy. - rzuciła sucho i weszła z powrotem do środka mieszkania. Natalie była kłębkiem nerwów. Chodziła po pokoju tam i z powrotem.
-Natalie, słuchaj uważnie. - chwyciła ją oburącz za nadgarstki - wracam z nim, ale gdy nie zadzwonię do ciebie za godzinę, to wezwij policję. - mimo wszystko odparła atak.

Mimo wszystko, musiała być silna i usunąć całą słabość ze swego serca.


________________


Chyba przemilczę ten jakże opóźniony rozdział. Tak, milczenie będzie dobre.//b

4 komentarze

  1. Warto było tyle czekać :) Chyba ściągnęłaś mnie tutaj telepatycznie, bo tak siedziałam na necie i stwierdziłam: a zajrzę, co mi tam :) No i intuicja mnie nie zawiodła :):)
    Bardzo, bardzo jestem ciekawa co zrobi teraz Miriam... Czy jej mąż powie całą prawdę. No i jak zareaguje kiedy dowie się, że mężczyzna, z którym się związała nie jest tym za kogo się podawał... Współczuję jej, że znalazła się w takiej sytuacji.
    Czekam na kolejny cudowny, tak jak każdy, rozdział spod twojej ręki.
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Telepatycznie? bardzo możliwe :D myślałam o Tobie, czy będzie Ci się podobać :)

      Usuń
  2. Oh! Oh! Oh! Najpierw Decima a teraz to! To taki bonus dla mnie, ma się rozumieć? :>

    Rozdział jest oskonały, fenomenalny, godny podziwu, imponujący, niesamowity, niezwykły, oszałamiający, porywający, wspaniały, zachwycający, zdumiewający i zniewalający :3 (Z SERII: SERAMO POSZERZA SWOJE SŁOWNICTWO :D) Jestem bardzo ciekawa jaką to tajemnicę skrywa Marcus :3 Wręcz się nie mogę doczekać aż ją wyjawi, chociaż wiem, że nastąpi to za jakieś... 15 rozdziałów? Mimo wszystko będę czekała jak na fana przystało :3

    Nie wiem co jeszcze napisać, więc po prostu nic nie napiszę :c

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Dziękuje bardzo, mam wypieki na twarzy i uśmiech od ucha do ucha. Jeszcze raz dziękuje! :*

      Usuń

Dzięki, że jesteś! Twoja opinia napędza mnie do działania:)!

© Agata for Wioska Szablonów