Co by się stało, gdybyś obudził się pewnego dnia obok agenta CIA, zamiast swojego partnera? Co by było, gdy by w samym środku burzy zbrodni pojawiła się twoja druga połówka? Czy bardzo będziesz miał przekichane? Zwłaszcza, że przy sposobności wyjdą wszystkie twoje lewe zagrywki i ściemy... Kim ty tak naprawdę jesteś? Odpowiedź nie nadchodzi, bo zostałeś wcześniej dobrze trafiony. Krew pulsuje ci w skroniach, a pytanie "czy kochasz" nasuwa się samo na usta. Czy miłość jest ponad kłamstwa? To się okaże.

PROLOG

Autor: Bunko / 7 komentarzy / Edit post



Od samego rana Alghero było skąpane w słońcu. W północno-zachodniej Sardynii, jachty spokojnie kołysały się w porcie. U podnóża skał, woda o przepięknej błękitnej barwie mieniła się, pomykającymi ławicami malutkich rybek, które omijały statecznie dryfujące ameby.

Wśród wąskich uliczek, wybrukowanych otoczkami i zabudowanymi domami o dekoracjach przypominających postać kamiennych żaluzji okiennych, przechadzała się Miriam Russell, wracająca właśnie z porannych zakupów i wizyty w kwiaciarni. Przechodząc obok portu, kilku mężczyzn z pokładów statków pozdrowiło ją serdecznie, na co zielonooka uśmiechnęła się przyjaźnie, odparłszy tym samym, odeszła kawałek.

Russell nie była przeciętnej urody. Na opalone ramiona, przykryte tylko cieniutką turkusową sukienką opadały jej kasztanowe loki; na jej różanej cerze wyłaniały się dołeczki w policzkach. Morskim spojrzeniem i piegowatą twarzyczką wpatrywała się na spokojne lustro wody, na swoje skaczące odbicie i na wbijające się w powietrze morskie ptactwo. Za moment w płaskim obuwiu po zmierzała do domu. 

Mieszkanie położone było od portu jakieś 15 minut drogi. Mieściło się ono niedaleko targu, dlatego Miry z okna miała fantastyczny widok na kwiatowe targowisko. Mieszkanie miało przeciętną wielkość. Od wejścia gości witał prostokątny przedpokój, który prowadził do pełnego dobrego smaku – salonu, w którym spali i jadali posiłki, bo kuchnia była za mała. Na końcu korytarza mieściła się łazienka – najprzyjemniejsze miejsce w całym domostwie – duże okno, patrzące na wąskie uliczki i błękitne morze, okrągła wanna przypominająca basen i romantyczna umywalka na kształt serca.

Kobieta weszła do środka, uprzednio opróżniając skrzynkę na listy. Rzuciła całą zawartość na szafkę pod ręką, a kwiaty wsadziła do fioletowego wazonu, a następnie zabrała się do wertowania kopert.

-Bank, bank, rachunek, rachunek, pocztówka od mamy, dla Marco: .„powiadomienie o śmierci” - czytała na głos. - „powiadomienie o śmierci”? - przeczytała ponownie, czując jak zbiera się w niej strach. W ułamku sekundy wzięła komórkę z zamiarem powiadomienia ukochanego. Jednak w ostatniej chwili odłożyła ją na miejsce. 

Co jeśli to ktoś z jego bliskich? Czy nie postąpiłaby zbyt pochopnie? W końcu  postanowiła bezzwłocznie, że otworzy kopertę pierwsza, by się przekonać, czy jej obawy były słuszne. Z łatwością rozerwała kopertę. Z każdym posunięciem, serce biło jej coraz szybciej. Wyciągnąwszy wreszcie zgięty w pół arkusz papieru, rozłożyła papier i zaczęła czytać:
-”Z przykrością powiadamiamy o śmierci pańskiej siostry, Oli Russell. Śmierć była nagła, dlatego konieczny jest pana przyjazd, żeby podpisał Pan odpowiednie papiery i odebrać przepisany majątek” - przeczytała i przetarła oczy.

Zamarła w bezruchu. - Jaka Oli? Przecież Marcus nigdy nie miał siostry, do jasnej cholery! - emocje wzięły górę.

Nawet długo się nie namyślając, wybrała numer małżonka. Teraz bardzo chętnie chciała, żeby skonał na zawał. Przemawiała przez nią nieopisana wściekłość, lęk, histeria. Dlaczego ją okłamał!? Dlaczego nie powiedział jej o tej sprawie? Czyżby był jakiś poważny powód, że trzymał o tym język na wodzy? Nie była pewna, czy powinna była mu współczuć, bo biała gorączka była adekwatna do sytuacji w jakiej się znalazła. 

A teraz jeszcze to: "przepraszamy, ale wybrany numer jest poza zasięgiem. Proszę zadzwonić później". Cisnęła telefonem o stół, bezzwłocznie ruszyła do wyjścia. Jeśli nie odbiera, niech ma chociaż dobry powód! - myślała, ubierając, sandałki na nogi. 

Gdy byli jeszcze narzeczeństwem, ustalili kilka zasad. Jedną z nich była praca Marcusa. Nigdy o niej nie mówił, bo jak klarował, po pracy nie powinno się mówić o pracy, tak samo jak po szkole o szkole. Prosta zasada.

I to samo dotyczyło odwiedzin w pracy, nie chciał mieszać życia zawodowego z prywatnym.

Dlaczego miałaby się na to nie zgodzić? Sama prowadziła tylko małą perfumerię, na pachnidłach, na których znała się jak mało kto w Alghero. Była w stanie każdemu dopasować zapach perfum na podstawie jedynie kilku pytań. Marco, czasem przychodził do niej, aczkolwiek sam nie lubił poruszać tematu co tam w jego biurze, zwłaszcza, że nader często musiał wyjeżdżać w delegacje. Mimo wszystko Miriam wiedziała, przy której ulicy leży jego agencja.

Miriam Russell było wszystko jedno czy miał siostrę czy nie, ale kluczowe pytanie było dla niej: Dlaczego? Dlaczego o niej nie powiedział?

Orientowała się co z jego rodzicami: ojciec umarł, gdy miał 14 lat, a matka odeszła trochę wcześniej. Ale o żadnej siostrze nigdy nie wspominał. Jaki miał motyw? - zastanawiała się całą drogę do budynku, w którym był zatrudniony.
-Dzień dobry. - przywitał ją mężczyzna, stojący za kontuarem wielkości lotniskowca.
-Dla kogo dobry, dla tego dobry. - wybąknęła.
-Coś się stało? Mogę coś dla pani zrobić? - zapytał, symulując swoją serdeczność.
-W sumie to tak. Proszę sobie tą życzliwość wsadzić w... buty. Może będzie pan wyższy. - uśmiechnęła się żmijowato.

Mężczyzna skrzywił usta w grymasie, już chciał się jej odciąć, gdy wtem podeszła do nich jakaś starsza kobieta, ubrana w eleganckie spodnium. Miriam poznała od razu, że jest wysoko postawioną osobą albo chociaż ważniejszą niż ten dupek, dlatego zaczęła rozmowę.
-Przepraszam, miałam zły dzień. Przyszłam do męża, pracuje tutaj.
Kobieta uśmiechnęła się ciepło i pochyliła się do mężczyzny za kontuaru.
-Jego godność to Russell. Marcus Russell. - wykrztusiła, a kobieta przytaknęła z racją i powiedziała coś do swojego pracownika, który prawdopodobnie wstukał jego dane do komputera. Za moment kobieta, podziękowała i zwróciła się do Russell.
-Najmocniej przepraszam panią, nie znam pani i pani sytuacji, ale fakty są takie, że żaden Marcus Russell nigdy tutaj nie pracował.


_________________


Już prolog :D Jestem zadowolona z siebie i toku wydarzeń, że ogarnęłam wszystko i dokończyłam to. Zatem, życzę miłego zapoznania się z historią i liczę na szczere opinię i krytykę! Całuję, Bunko :*:*

7 komentarzy




  1. kochana! Prolog REWELACYJNY!!! Bardzo intrygujący :) Zapowiada się niezwykle ciekawa historia! Świetnie wszystko opisałaś, naprawdę zazdroszczę ci talentu :)
    Nie pozostaje mi nic innego jak z niecierpliwością czekać na dalszy ciąg.
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję :* kochana jesteś :)

      Usuń
  2. ojeju, jak Ty piszesz *-* jestem pod wielkim wrażeniem, naprawde. a co do treści, to domyślałam sie troche, że tak może być. nie ma to jak sie dowiedzieć, że najbliższa Ci osoba Cie okłamywała. z niecierpliwością czekam na jedynkę!
    co sie stało z córką Fabregasów? - dwójka na para-siempre-fcb.blogspot.com pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobre.
    W sumie, to nie mam się do czego przyczepić. Jedyne, co mi się nie podobało to to, że trochę za szybko i tak jakby bez większych emocji została przedstawiona scena, podczas której bohaterka przeglądała koperty, a potem czytała dany, przeznaczony dla jej partnera list.
    W sumie, to spodziewałam się takiego zakończenia. Faceci już tacy są, i nic na to nie poradzimy xD
    Jestem ciekawa, co będzie dalej. Może jakiś kryminał się z tego zrobi, ale coś jeszcze lepszego *-*

    ANANAS.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na samym początku - OKROPNIE CIĘ PRZEPRASZAM, że dopiero dzisiaj wpadłam na to żeby w końcu spojrzeć na mojego bloga i ogarnąć dział "spam".

    Prolog świetny ♥ Zakochałam się jak zwykle i kobieto uwierz mi - jak kiedyś wydasz książkę poznam, że to Ty i będę stała pierwsza w kolejne po autograf i dedykację :> A jakbyś przysłała do mnie jeszcze roboczą wersję to też bym się nie pogniewała ^^

    Uwielbiam jak coś opisujesz, dokładnie umiem to sobie wyobrazić a to na pewno duży plus. Co do Miriam to żal mi jej :/ To musi być straszne tak dowiedzieć się, że nie wiesz z kim żyjesz :/ Chociaż ta cała umowa, że nie mówimy o pracy po pracy jest dla mnie dość... niepokojąca. Są według mnie granice oczywiście, ale tak kompletnie? I ta siostra... Wyczuwam mafię! :v

    No nic, czekam na więcej. Aha, Marcus to lekka ciota :>

    Pozdrawiam,
    Seramo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie gniewam się, a baaardzo się cieszę, że jesteś! :) ahahahahaha ciota, jak każdy facet :D (oczywiście oprócz Mesuta i Sergio :>)

      Usuń

Dzięki, że jesteś! Twoja opinia napędza mnie do działania:)!

© Agata for Wioska Szablonów